♥ Ohayo ♥
Jak fajnie chodzić sobie do szkoły na późniejszą godzinę. ^^
Ostatnio, czyli 2 miesiące temu, próbowałam się po raz kolejny uczyć się systematycznie języka japońskiego. I co? Przez dwa dni kułam, kułam, a teraz nic nie pamiętam. Oj, chyba nie mam smykałki do języków. Nie licząc angielskiego, bo angielski umiem perfekcyjnie.
Jeszcze cofnę na chwilę do japońskiego: to nie, że nic nie pamiętam. Znam takie podstawowe słówka, takie jak warzywa, owoce, zwroty grzecznościowe, liczby, proste zdania. Niestety, z kanji nauczyłam się jedynie liczb. Taki leń ze mnie. :)
Nauczyłam się też na czym polega hiragana i katakana. Nie wiedziałam, że to jest aż tak proste - jest proste, gdy się patrzy na sylabariusz. Bo tych wszystkich kresek nie zapamiętam nigdy. Dlatego zazdroszczę tym osobom, które umieją pałać kilkoma językami naraz.
Szczerze mówiąc, nie uczyłam się tego języka, by porozumiewać się w Japonii. Parę dni temu oglądałam zdjęcia z przewodnika o tym kraju. Największe wrażenie zrobiło na mnie zdjęcie które przedstawiało tablicę z informacjami na peronie. Najwyżej były umieszczone napisy Kanji, pod nimi to samo po angielsku, a pod tym... oczy mi się zaświeciły. Ktoś zrobił fotomontaż? Na samym dole był napisane po polsku. Tylko trzy języki, w tym polski. Nigdy byście nie pomyśleli, że Japończycy w ogóle wiedzą, że istnieje taki kraj jak Polska.
♥♥♥
Wiem, to zdjęcie nie wygląda najatrakcyjniej, ale to sushi prosto z japońskiej restauracji w Warszawie. Zastanawiałam się długo, czy zamówić sześć porcji Maki, czy cztery. Teraz już mogę dać Wam radę. Gdy po raz pierwszy, czy drugi raz jecie sushi, to weźcie jak najmniejszą porcję. Zamówiłam cztery, i tak nie mogłam zjeść ostatniego!
Ciekawostka: Podobno 70% Japończyków nie lubi sushi. xD
♥♥♥

Mała literatura. ;3
Gwiazd naszych wina - Nie miałam okazji przeczytać tej książki, lecz zamierzam się za nią zabrać po skończeniu serii Pretty Little Liars. Dowiedziałam się o niej od Mai - mojej koleżanki. Pójdziemy na ekranizację tej książki (przynajmniej tak mi mówiła).
Nie jestem wgłębiona w tę powieść, wiem trochę tylko o czym jest.
Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.
Mimo, że napisane jest "pełna humoru" to i tak nie zmienia faktu, że nie jest to wg mnie dramat. Przecież nikt nie chce chorować na tak straszną chorobę, mimo, że jest się z niej wyleczonym.
Myślę, że powinna mi się spodobać. Lubię takie klimaty.
♥♥♥
Nic już nie mam chyba do powiedzenia. ;)
Bayu. ;*
Fakt, nauka japońskiego jest idealna dla ludzi o stalowych nerwach. Mnie szlag trafiał.przy krzaczkach, dlatego pozostałam na stopie komunikacyjno-językowej.
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za sushi, nie jest to moje połączenie smakowe D:
Pozdrawiam :3
fajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńWiedzą o istnieniu Polski, pomijając to, że myślą, że jets u nas zimno jak na Syberii to ze względu na paru znanych Polaków kojarzą nasz kraj. ^^ Nawet jest u nich coś takiego jak "polonistyka", chociaż ponoć mają zamknąć wydział, bo bardzo mało chętnych jest.
OdpowiedzUsuńZnaki to masakra, jak się dzień w dzień nie ma z nimi kontaktu to od razu się zapomina. =.=
a ja lubię sushi :3
OdpowiedzUsuńoczywiście zależy też jakie, ale w połączeniu z dobrą herbatką to pyszności :)
heh ja mam taką książeczkę do nauki japońskiego, wyglądająca
jak dla dziecka z przedszkola :D ale nauka idzie z niej łatwo i przyjemnie :)
pozdrawiam cieplutko ;*
Japońskiego próbowałam się kiedyś uczyć, ale tak samo jak ty nie mogłam niczego zapamiętać. Poza tym miałam mały problem z wymową, a właściwie źle wymawiałam, więc dałam sobie spokój. Może jeszcze wrócę do tej nauki, jak znajdzie się trochę czasu wolnego. Z pismem dałam sobie wtedy spokój, stwierdziłam,że i tak jeśli kiedykolwiek pojechałabym to Japonii to i tak na tablicach jest tekst zapisany pismem łacińskim.
OdpowiedzUsuńPisałam już z kilkoma Japończykami, którzy wiedzą gdzie jest Polska, a nawet interesują się tym krajem! Jeden z nich jechał do Warszawy (wiedział nawet,że to jest stolica) i chciał,żebym mu napisała co można zwiedzić, a inny słucha zespołu Behemoth i chciał,żebym mu poleciła jakis inny polski metalowy zespół .
Sushi nigdy nie jadłam. Czasem mnie kusiło,zeby zamówić jakieś azjatyckie jedzenie, ale z drugiej strony jeśli by mi nie posmakowało miałabym wyrzuty sumienia,że wydałam kasę na cos co jest niedobre, a na dodatek dalej bym była głodna.